Koniec początku a nie początek końca

Po uruchomieniu połączeń kolejowych do Ustrzyk Dolnych…

No to pojechały weekendowe wakacyjne pociągi do Ustrzyk Dolnych. Pojechały i się zaczęło. Kopanie po kostkach przeciwników i zwolenników kolei. Nic to już nie zmieni. I dlatego może bardziej warto skupić się nad tym jak będzie wyglądał krajobraz po…

Owszem, rozkład nie jest idealny. Więcej. Wiele mu do ideału brakuje. Popytaliśmy tu i ówdzie i zdaniem wielu znawców aż prosiło się by rankiem od Jasła (tak naprawdę od Rzeszowa, jednak z racji prac remontowych na linii kolejowej nr 106 na odcinku Rzeszów – Jasło funkcjonuje Zastępcza Komunikacja Autobusowa) do Sanoka około godziny 8.30 przyjeżdżały dwie jednostki – jedna do Medzilaborec, druga do Ustrzyk. Tu po rozłączeniu każda pojechałby w swoją stronę. I ta sama operacja wieczorem. Przyjeżdżają pociągi ze Słowacji i z Ustrzyk i spięte ruszają dalej. Łączenie jednostek jest bardziej czasochłonne i bardziej skomplikowane proceduralnie. Ale na dworcu w Sanoku byłoby jak najbardziej realne do wykonania. I jeszcze jedno – oba pociągi miałyby przyjeżdżać do Sanoka około godziny 19.30 a nie jak jest teraz – dopiero do Ustrzyk wyjeżdżać.

A tak, ponieważ na LK 106 jest zamknięcie szlaku, to obie jednostki, które obsługują weekendowe połączenia na Słowację i do Ustrzyk samodzielnie wykonują kursy „objazdowe” przez Tarnów i Gorlice zanim zaczną wozić pasażerów. Każda z nich pokonuje 180 km „na sucho” w jedną stronę zanim dotrze z Rzeszowa do Jasła. I tyle samo muszą przejechać w niedzielny wieczór w samotności z powrotem. Dlatego gdyby połączyć obie jednostki w drodze do Rzeszowa to, pomijając zwyczajną logikę, trzeba również brać pod uwagę coraz bardziej uderzające koszty takiego rozwiązania. Ale Polregio, który obsługuje te kursy, lubi tak czasem płynąć pod wiatr choć można żagiel ustawić w bardziej sprzyjającemu swobodnemu dryfowaniu położeniu.

Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że połączenia w takiej a nie innej formie otworzono. I nie była korekta rozkładu jazdy tylko powrót połączeń po ponad 10 latach. Niedawno na tym fragmencie linii 108 nie było nic. Kilkanaście dni temu w województwie dolnośląskim po 20 latach przywrócono pasażerskie przejazdy na linii Wrocław – Sobótka – Świdnica. I pierwszego tygodnia skorzystało z pociągów na tej trasie ponad 15 tysięcy podróżnych. Ale kampania marketingowa prowadzona przez tamtejszy urząd marszałkowski i Koleje Dolnośląskie trwała dobry rok. Przyczyniło się też do tego opóźnienie w remoncie linii nr 285 i w efekcie pociągi pojechały pół roku później niż zakładano. Ale promocja trwała bez względu na okoliczności. I teraz jej twórcy mogą być usatysfakcjonowani. Bo spisali się na szóstkę.

Podobnie było kilka lat wstecz gdy Koleje Śląskie zabrały się za otwieranie bezpośredniego połączenia z Katowic do Cieszyna. Nim wyjechał pierwszy pociąg odwiedzone zostały wszystkie gminy przez które to połączenie miało prowadzić. I nigdzie przedstawiciele KŚ nie spotkali się z odmową czy zamkniętymi drzwiami. Więcej, w większości z nich informacje o rozkładzie jazdy przyszłych pociągów, cenniku biletów, terminie od kiedy kursy będą realizowane zostały podane we wszystkich kanałach jakie wójtowie czy burmistrzowie tych miejscowości mieli do dyspozycji w kontaktach ze swoją społecznością lokalną. I też nie brakowało szyderców, którzy drwili, że pierwszym kursem z Cieszyna do Katowic pojechało tylko 30 osób. Za miesiąc w obu kierunkach jeździło (bo Cieszyn to też bardzo popularne miejsce wypraw turystycznych na Śląsku) po 150 osób. A bywało, że i więcej.

Dlatego szczególnie w przypadku połączeń Sanok – Ustrzyki Dolne organy odpowiedzialne za ich funkcjonowanie mają zrobić wszystko żeby 25 czerwca nie był początkiem końca połączeń na tym szlaku a końcem początku powrotu regularnej komunikacji kolejowej. O tym co i kto robi dobrą lub złą robotę marketingową Bieszczadom przyjdzie jeszcze napisać. Brzydzą jednak opinie mówiące, że uruchomienie tych połączeń to decyzja polityczna. Tak to już jest skonstruowane, prawnie, że w Polsce o uruchomieniu lokalnych połączeń kolejowych decydują urzędy marszałkowskie. Obojętnie jak partia jest w danym regionie przy władzy. Idąc tym tokiem rozumowania – uruchomienie każdego kursu regionalnego w tym kraju jest wobec tego decyzją polityczną. Na szczęście, w wielu wypadkach kolej udowodniła już, że potrafi się obronić sama. Tylko trzeba dać jej szansę w postaci sensownego rozkładu jazdy czy promocyjnych cen biletów. Zresztą – dzisiaj bilet z Ustrzyk do Sanoka kosztuje 10 zł 30 gr. Czy to dużo? I tu będzie główna rola nie tylko podkarpackiego urzędu marszałkowskiego ale i samorządów lokalnych w jakiej formie ten powrót regularnej komunikacji kolejowej nastąpi. I czy nastąpi to w ogóle.

Dzisiaj jednak można już stwierdzić, że cały dystans pomiędzy Sanokiem a Ustrzykami można pokonać z dość przyzwoitą prędkością. Bez wykolejenia. Owszem, wiele jeszcze trzeba zrobić na LK 108. Choćby perony bo tutaj jest bardzo wiele, jeśli nie wszystko, do nadgonienia z czasu, który już uciekł. Tym bardziej, że doświadczenia z innych regionów pokazują dobitnie, że jak nie będą jeździć pociągi to PKP PLK nie zrobi nic by podnieść jakość tej infrastruktury. Bo i po co?

Przecież pomiędzy Jasłem, Krosnem, Sanokiem a Zagórzem, Łupkowem czy nawet Krościenkiem są możliwości uruchomić całkiem sprawną komunikację kolejową, połączoną np. wspólnym biletem z miejskimi czy powiatowymi przewoźnikami autobusowymi. Trzeba tylko usiąść i o tym pogadać…

JG

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa plików cookies (cisteczka).
Wykorzystywanie plików Cookie
Informacje o cookies
AKCEPTUJĘ